poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ma Ma Ma dona?

Piękna wiosna za oknem cieszy moje oczy. Modlitwy zostały wysłuchane, będę miała w końcu urodziny w lecie! A jak spadnie śnieg to jade do Kalifornii. Albo KaliWrocław, albo uciekam z kraju.
Piszę dziś esej tu, bo Iza się złości jak rzucam zdaniami kilkoma i życzę dobrej nocy. Jest o czym opowiadać, ale czy czyta ktoś, tą myślodsiewnie pseudo blogerki, która to nawet w szpilkach chodzić nie potrafi? Taka ze nie dama. Sylwestrowy obcas zagościł na stopach całe 15 minut, a 15 centymetrów zamiast zdobić, spało pod łóżkiem. Gdyby szpilki mogły mówić, moje pewnie skrzyczały by mnie, za ten kurz, co to je w szafie obleka. Tyle z bycia divą, usprawiedliwiam się w sumie tylko tym, że moje 173cm wzrostu, nie wymaga dodawania sobie niczego więcej. Do makro mnie wpuszczają, w każdym sklepie do lady sięgam spokojnie, a jak Malinowemu daje buzi i na palcach muszę stawać, to całkiem miło mi się robi, bo w tym swoim stosunkowo wysokim byciu, czuję się malutka taka. Nie będę pisać o modzie. Postanowiłam tak w sylwestra. O modzie, stylach, trendach czy innych takich, zdjęcia opowiadają. Jak się nauczę języka branży w tej szkole, do której w końcu pójdę, bo ide tam na pewno, to będę pisać profesjonalnie a nie jakieś tam pitu pitu. I do Vogue od razu! Bez zbędnych ceregieli, prosto na szczyt.






1 komentarz: